28 grudnia 2014

"W śnieżną noc" - Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle


Autorzy tej książki przenoszą nas do zasypanego śniegiem miasteczka Gracetown. Ta powieść, mimo iż stanowi jedną całość, powinna tak naprawdę być postrzegana jako trzy osobne historie, ponieważ mimo, że są one ze sobą powiązane, styl pisania i fabuła każdej jest wyjątkowa. Zatem napisałam trzy mini-recenzje.

Część I
"Opowieść wigilijna" Maureen Johnson

Opowiadanie przedstawione jest z perspektywy Jubilatki, której historia wydarzyła się w czasie Bożego Narodzenia. Według mnie opowieść jest zabawna, trochę banalna, ale zupełnie sympatyczna. Postacie ukazane przez autorkę są interesujące, a przede wszystkim prawdziwe. Najbardziej podobało mi się w tym opowiadaniu, to że szybko się je czyta. Wszystko było wyważone, nic nie wydawało się nazbyt wymyślne czy ironiczne. Nie spodziewajcie się, że jest to historia o miłości, raczej o spotkaniu dwojga nastolatków, którzy się w sobie zauroczyli. Jubilatka to zwykła, prosta dziewczyna, która od roku jest w związku z Noahem - najbardziej popularną osobą w szkole. Po kilku niefortunnych wydarzeniach dziewczyna spotyka Stuarta, który oferuje jej pomoc. Czy dziewczyna w końcu dostrzeże, komu tak naprawdę na niej zależy? Musicie się sami przekonać.

Jest to opowiadanie całkiem zwyczajne, nic szczególnego, ale miała to być zimowa, świąteczna historia i taka właśnie była. Opowieść Johnson przypadła mi do gustu.

description
Część II
"Bożonarodzeniowy Cud Pomponowy" John Green

W tym opowiadaniu narratorem jest Tobin, który wraz z dwójką przyjaciół przeżywa niesamowitą przygodę. Jednak w czasie jej trwania zaczyna czuć coś więcej do swojej przyjaciółki Diuk. Obydwoje boją się wyjawić swoich uczuć, gdyż martwią się o swoją długoletnią przyjaźń. Akcja tej historii jest szybka, przypomina wyścig, a przyjaźń w końcu przeradza się w miłość. Opowiadanie pełne humoru typowego dla Greena, a bohaterowie stworzeni przez niego bardzo charakterystyczni. Ponadto pojawia się wiele współczesnych słów, m.in. często pojawiające się "upośladek". Historia ukazuje, że czasem warto zaryzykować i wyjawić swoje uczucia, wtedy wszystko się zmieni, może nawet na lepsze.

Podsumowując, historia najlepsza ze wszystkich. Green ma swój unikalny styl, który kocham, potrafi pokazywać ważne zagadnienia dzisiejszej młodzieży na tle śmiesznych, czasami niedorzecznych spraw.


Część III
"Święta patronka świnek" Lauren Myracle

Tę historię opowiada Addie, dziewczyna Jeba, który razem z Jubilatką jechał w pociągu w I części. Tutaj mamy do czynienia z problemami w związku. Dziewczyna chcąc sama siebie ukarać, zrywa ze swoim chłopakiem. Po drodze ratuje świnkę-miniaturkę dla swojej przyjaciółki, bu udowodnić, że świat nie kręci się tylko wokół niej. Według mnie ta historia jest najgorsza, ciężko mi było dotrzeć do końca, całkowicie nie spodobał mi się styl autorki, a wykreowane przez nią postacie były typowo przeciętne. Trzecia część kończy całą książkę - wszyscy spotykają się w Starbucksie i jest to typowy happy end.

Dla mnie historia przeciętna, ale nadal pełna świątecznej magii. Jednak mogła być napisana o wiele lepiej.


Ogólna ocena
Jeśli miałabym ocenić książkę jako całość, to warto przeczytać szczególnie w okresie bożonarodzeniowym. Opowiadania łączą się ze sobą i są spójne, mimo że każde zawiera innych bohaterów. Wszystkie historie są słodkie, a ich zakończenia są szczęśliwe. Maureen Johnson przede wszystkim mnie rozbawiła, John Green oczarował swoim niesamowitym stylem, a Lauren Myracle przedstawiła bardzo romantyczną opowieść.
 
"W śnieżną noc" Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle, Bukowy las, s.312

22 grudnia 2014

"Bardzo biała wrona" - Ewa Nowak


Książka "Bardzo biała wrona" to 10 tom z cyklu "Miętowa" autorstwa Ewy Nowak. W 2009 roku powieść otrzymała tytuł "Książki Roku Stowarzyszenia Przyjaciół Książki dla Młodych "(Polskiej Sekcji IBBY).

Główną bohaterką tej powieści jest Natalia Milewska, która rozpoczyna pierwszą klasę liceum. Już na początku września zauważa ją chłopak z maturalnej klasy - Norbert.  Chłopak ze wszystkich sił stara się, by Natalia go zauważyła. Zaczyna od "przypadkowych" spotkań, mówienia "cześć", a następnie obdarowuje dziewczynę... kanapkami. Za trzy tygodnie Natalia i Norbert są parą. Są w sobie zakochani, nie umieją bez siebie żyć. Brzmi banalnie, prawda? Jednak książka wcale taka nie jest. Z każdym dniem związek obu nastolatków staje się coraz bardziej mroczny.

Kocham go tak bardzo, że to aż boli.

Natalia to miła, sympatyczna dziewczyna z dobrego domu, niesprawiająca kłopotów. Do pewnej chwili jedynaczka. Natomiast Norbert miał trudne dzieciństwo. Jego dziadek był znanym i szanowanym muzykiem i nie mógł zrozumieć tego, że jego wnuk nie chce wiązać przyszłości z muzyką, w przeciwieństwie do swojej siostry, która jest wybitnie uzdolniona muzycznie. Przez swoją decyzję chłopak był bity i ciągle upokarzany przez swojego dziadka, w końcu go znienawidził. Jednak ciągle dla Norberta stanowił autorytet. Czy takie dzieciństwo może wpłynąć na późniejszą psychikę bohatera?



Na początku powieści związek Norberta i Natalii jest wyjątkowy, wręcz idealny. Chłopak jest wrażliwy, romantyczny oraz bardzo zakochany w swojej dziewczynie. Do momentu, gdy impulsywność i zazdrość Norberta doprowadzają ich związek do stopniowego rozpadu. Z początku zaczyna się od małych, niewinnych kłótni, a potem jest tylko gorzej. Natalia uzależnia się od tego związku, robi wszystko, by Norbert był z niej zadowolony.



Książka podzielona jest na 13 rozdziałów oraz epilog. Całość książki jest spójna i bardzo ciekawa. Ewa Nowak świetnie stworzyła kreacje bohaterów, umiała pokazać ich emocje. Na uwagę zasługują też wątki poboczne, tj. sytuacja w domu Natalii, związek Mileny z Witkiem czy losy Andreasa. Sięgając po tę książkę, nawet nie spodziewałam się, że książka wywoła we mnie jakiekolwiek głębsze emocje - myliłam się.



Powieść Ewy Nowak "Bardzo biała wrona" skłania do refleksji na temat toksycznego związku czy przemocy psychicznej. Po jej przeczytaniu w głowie miałam mnóstwo pytań: Jak można kochać kogoś, kto nam sprawia ból? Czy trudne dzieciństwo usprawiedliwia nasze późniejsze działania? Do czego prowadzi bezgraniczne zaufanie do drugiej osoby? Według mnie niełatwo przeciwstawić się osobie, którą kochamy. Miłość to bardzo piękne uczucie, ale czasami zaślepia i może mieć tragiczne skutki. Warto czasem, chociaż jest to trudne, kierować się rozumem, a nie tylko sercem.

Polecam tę książkę każdemu, nie tylko nastolatkom. Powieść zawiera przesłanie dla młodzieży, by zawsze zachowywać ostrożność i nie angażować się za szybko w nieodpowiednie znajomości. Książkę można przeczytać jednym tchem, ale na zawsze zapamiętamy zawarte w niej morały, udziela ona nam niejednoznacznie odpowiedzi na pytanie: "Miłość czy rozsądek?".



"Bardzo biała wrona" Ewa Nowak, Egmont, s.319

18 grudnia 2014

"Pacjentka z sali numer 7" - Baptiste Beaulieu


Autorem książki "Pacjentka z sali numer 7" jest młody francuski lekarz - Baptiste Beaulieu. Powieść jest zainspirowana jego blogiem „Alors voilà: dziennik pojednania leczonych i leczących”, który bije rekordy popularności. Narratorem książki jest młody lekarz, pracujący na Oddziale Ratunkowym. Opowiada o 7 dniach i 1 nocy ze swojego życia. Bohater spotyka wielu chorych, tych umierających i tych ze zwykłymi przypadłościami. Dla każdego ma przygotowaną opowieść, którą pociesza, rozśmiesza, daje nadzieję i siłę do walki o życie. Mówi prostymi, ale mądrymi zdaniami. Kilka razy dziennie odwiedza pacjentkę z sali numer 7, leżącą na Oddziale Opieki Paliatywnej (oddział, w którym znajdują się osoby nieuleczalnie chore). Tam na syna czeka piędziesięciokilkuletnia kobieta, której dni są policzone. Lekarz za wszelką cenę swoimi opowieściami usiłuje utrzymać ją przy życiu.

Są Ci, którzy dają, i ta, która kradnie. Pielęgniarki, salowe, lekarze dają. Choroba kradnie.

Powieść ma formę pamiętnika. Narrator opisuje prawdziwe historie, które wydarzyły się w szpitalu. Zmieniona jest niekiedy płeć pacjentów i ich nazwiska, oddające osobowość bohatera, np. Wódź Pocahontas, Pan Magdalenka czy Pan Drobiazgowy. Każda postać jest bardzo charakterystyczna. Autor oprócz pacjentów opisuje też pracowników szpitala, m.in. Blanche, Szpatułkę czy Amelie. Baptiste w stosunku do swoich pacjentów jest trochę kłamcą, ale tylko dlatego, by łatwiej ich wyleczyć. Ma też specjalną technikę pocieszania "Pierdu-Pierdu".


Akcja książki jest bardzo dynamiczna i szczegółowa. Książka podzielona jest na opis 7 dni i 1 nocy. Dodatkowo przed kolejnymi wpisami podane jest miejsce, a czasami godzina. Dzięki temu możemy poznać dokładnie życie w szpitalu. Autor prześwietla cały szpital, od podziemi do piątego piętra, tam właśnie narrator poznaje Kobietę - Ognistego Ptaka, nieuleczalnie chorą, która całymi dniami czeka na swojego syna Thomasa. Nie chce jeść, nie przyjmuje środków przeciwbólowych. Jedyne co ją trzyma przy życiu to opowieści i anegdoty - o szpitalu, pacjentach i lekarzach. Początkowo opowiadaniem zajmuję się sam narrator, później włącza się w to coraz więcej osób. 


"Pacjentka z sali numer 7" to książka, którą czyta się z podtrzymującymi od zmęczenia powiekami. Mogę ją porównać do dobrego serialu, gdyż mogłaby nie mieć końca. Mimo swojej prostoty zawiera głębokie przesłania. Powieść zawiera również dużą dawkę humoru, bardzo dużą. Obecne są również nieoczekiwane sytuacje, w niektóre aż trudno uwierzyć.


Książka ma swój wyjątkowy charakter. Łączy komizm z tragizmem, życie ze śmiercią. Nie jest to łatwa lektura, gdyż porusza ciężką tematykę. Przede wszystkim chwyta za serce, ukazuje, że lekarze to też ludzie, mogą popełniać błędy, ale nie są obojętni na śmierć i cierpienie drugiego człowieka. Książka wywołała we mnie skrajne emocje - smutek i radość, ciekawość i obrzydzenie, jednak nie raz uroniłam łezkę. Najważniejsze jest to, iż powieść skłania do refleksji, gdyż każdy z nas ma wspomnienia związane ze szpitalem - pierwsza kroplówka czy pierwszy zastrzyk. Zazwyczaj są to złe wspomnienia, jednak książka sprawię, że odzyskujemy wiarę w lekarzy. Polecam zdecydowanie każdemu. 


"Pacjentka z sali numer 7" Baptiste Beaulieu, Amber, s.304

15 grudnia 2014

"Szukając Alaski" - John Green

 Książka "Szukając Alaski" to debiut Johna Greena. Jego książki napisane są głównie dla młodzieży, ale spodobają się również starszym czytelnikom. Autor w naszym kraju znany jest dzięki bestsellerom:  "Gwiazd naszych wina" oraz "Papierowe miasta". Mam nadzieję, że będzie pisał jak najwięcej, bo brakuje takich książek na rynku wydawniczym w Polsce.

Historia opowiadana jest z perspektywy Milesa, chłopaka pozbawionego przyjaciół, którego największą pasją jest zapamiętywanie ostatnich słów znanych ludzi. Poznajemy go na tydzień przed wyjazdem do Culver Creek - szkoły z internatem.  Miles stawia sobie za cel naukę i poszukiwanie Wielkiego Być Może. Na miejscu poznaje swojego współlokatora Pułkownika, Takumiego, Larę oraz tytułową Alaskę. Razem z nimi zasmakuje prawdziwego życia. Chłopak nazywany ironicznie Kluchą szybko zaaklimatyzuje się w nowym środowisku. Jego życie całkowicie się zmienia.

Jak ty-właśnie ty-zamierzasz wydostać się z tego labiryntu cierpienia?

Powieść nie jest podzielona typowo na rozdziały, dzieli się na dni "Przed" i "Po". Między nimi jest punkt kulminacyjny, który okazał się szokujący i bardzo smutny. Część "Przed" jest niezwykle śmieszna i nieraz się popłakałam. Natomiast część "Po" jest jej przeciwieństwem. Podczas czytania również nie odbyło się bez płaczu, jednak już nie ze śmiechu.

-Po tym wszystkim ciągle wydaje mi się, że jedyne wyjście to proste i szybkie wyjście - ale wybieram labirynt. Labirynt jest do bani, ale i tak go wybieram.

Bohaterowie są przeciętni, niczym się nie wyróżniają, jednak każdy ma inną osobowość i dzięki temu jest wyjątkowy. Postacie stworzone przez Johna Greena są bardzo realni, jakby wyjęci ze współczesnego świata. Dzięki temu możemy utożsamić się z bohaterami, przeżywając z nimi każdą przygodę. Miles jest dobrze ułożony, sympatyczny i oddany swoim przyjaciołom. Przypomina mi nieco Quentina z "Papierowych miast". Natomiast Alaska jest energiczna, ma mnóstwo pomysłów i jest trochę dziwaczna, przez swoją nieprzewidywalność. Jej postać jest największą gwiazdą w tej powieści. Dziewczyna popada ze skrajności w skrajność, jest pełna sprzecznych emocji. Bohaterowie nie są grzecznymi postaciami, nie stronią od używek, przeżywają swoje pierwsze miłości. Każdy z nich ma mniejszy lub większy bagaż życiowy, dzięki czemu umieją się ze sobą dogadać.


Najbardziej podobało mi się to, że Miles stara się doprowadzić sprawę do końca, mimo napotykanych przeciwności losu. Jego upór świadczy o niebywałej sile przyjaźni. John Green ukazuje również wartości, tj. brak akceptacji, odrzucenie, utrata bliskiej osoby czy ból po jej stracie. Autor nie koloryzuje rzeczywistości, ukazuje ją taką, jaka jest, nawet jeśli jest okrutna.

- Przepraszam - powiedział. - Czuję się jak kompletny kretyn. Jakbym miał umrzeć.
- Możesz umrzeć - zauważyłem.
- No tak, jasne. Mogę. Nigdy nic nie wiadomo. To tylko... to tylko tak: PUF. I już cię nie ma.

Podoba mi się styl autora, który prostym językiem umie opowiedzieć o ważnych sprawach. Na pierwszy rzut oka jego książki są banalne, ale zawsze mają drugie dno, które Green buduje za pomocą symboli.


Książka "Szukając Alaski" to powieść przeznaczona głównie dla młodzieży. Jest uniwersalna, ponieważ trafi do każdego przez swoje ponadczasowe wartości. Powieść sprawi, że zostanie wylany na was "kubeł zimnej wody", pobudzi was do myślenia i zostawi was z wieloma pytaniami, na które musicie sami odpowiedzieć. Szczerze polecam!


"Szukając Alaski" John Green, Bukowy Las, 2013, s. 320




12 grudnia 2014

"Papierowe miasta" - John Green



Historia o papierowych miastach rozpoczyna się kilka dni przed balem na zakończenie szkoły średniej. Narratorem tego utworu jest Quentin. Jego myśli krążą wokół Margo, która stała się żywą legendą. Jest dziewczyną popularną, towarzyską, a czasami szaloną. Pewnego wieczoru dziewczyna zjawia się u niego w pokoju i razem przeżywają niesamowitą przygodę, taką którą człowiek zapamiętuje do końca życia. Nadchodzi kolejny dzień, a Quentin ma nadzieję, że to pojedyncze przeżycie jest wstępem do czegoś nowego.

Tak trudno jest odejść - dopóki się nie odejdzie. A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem

Jednak Margo znika. Nikt się tym nie przejmuje, gdyż to jej nie pierwszy wybryk. Policja ani rodzina nie są w stanie, by kolejny raz poszukiwać dziewczyny, która jest już pełnoletnia i w świetle prawa może już sama decydować o swoim życiu.

Rozmawianie z pijaną osobą było jak rozmawianie z niezwykle szczęśliwym trzylatkiem dotkniętym poważnym uszkodzeniem mózgu.

Jak zawsze dziewczyna zostawia po sobie wskazówki, dotyczące miejsca pobytu. Quentin jest pewny, że to on powinien je odszyfrować i odnaleźć Margo. Bowiem w  dzieciństwie się przyjaźnili. 
Chłopak nie poddaje się. Pewnego dnia znajduje wiadomość: "Pójdziesz do papierowych miast i już nigdy nie powrócisz". Powieść przemienia się w kryminał, razem z bohaterem zbliżamy się nieubłaganie do finału. Nadal nie wiadomo gdzie jest Margo, a odnajdywanie kolejnych wskazówek przez Quentina stwarza efekt napięcia. Jednak czy dziewczyna chce, by ją odnaleziono? Odpowiedź znajdziecie w powieści.

Widzisz, jestem gorącą zwolenniczką przypadkowego użycia wielkich liter. Obowiązujące zasady są okropnie krzywdzące wobec wyrazów w środku zdania.

Jednak mam kilka zarzutów do tej książki. Po pierwsze, po zniknięciu Margo akcja spowalnia, przez co utwór staje się nudny. Następnie, książka nie dostarczyła mi wielu emocji, oprócz ciekawości, co do tego, czy odnajdą Margo i w jakim będzie stanie. Nie jestem też zadowolona z zakończenia, spodziewałam się raczej czegoś takiego, co sprawi, że długo nie zapomnę o tej książce. Jednak może autor celowo nie chciał zastosować konkretnego zakończenia.

description

Książka ma wiele plusów. Autor fantastycznie i wiarygodnie ukazał przyjaźń Quentina (z Benem i Radarem). Pokazał ją taką, jaką człowiek może doświadczyć, bez zbędnych upiększeń. Podobały mi się też  dialogi, który były pisane stylem potocznym i swobodnym, dzięki czemu książkę szybko się czyta. Na pochwałę zasługuje sam pomysł książki oparty na papierowych miastach, który zapewne jest oryginalny.

Ja: Ale szczury.
Ja: No tak, ale wygląda na to, że trzymają się sufitu.
Ja: Ale jaszczurki.
Ja: Daj spokój. Gdy byłeś mały, ciągałeś je za ogony. Nie boisz się jaszczurek.
Ja: Ale szczury.
Ja: Szczury tak naprawdę nie mogę cię zranić. One bardziej się boją ciebie niż ty ich.
Ja: No dobrze, ale co ze szczurami?
Ja: Zamknij się.

Powieść ukazuje, że częściej kochamy nasze wyobrażenie o danej osobie niż ją samą. Pokazuje też przyjaźń, która nie zawsze jest idealna. Jednak gdy jest prawdziwa, to zawsze można liczyć na swoich przyjaciół. W powieści duża dawka humoru i kolejne cytaty, które warto zapamiętać.


"Papierowe miasta" John Green, Bukowy Las, 2013, s. 400


10 grudnia 2014

"Gwiazd naszych wina" - John Green


John Green jako dwudziestodwulatek pracował w szpitalu dziecięcym. Autor przez 12 lat pragnął napisać książkę o dzieciach z nowotworem - nie o dzieciach z plakatów, pełnych siły i odwagi, którzy w pełni zgadzają się ze swoją chorobą, lecz o prawdziwych chorych na raka, o ich rodzinie i przyjaciołach, którzy muszą sobie poradzić z faktem, że osoba, którą kochają, umrze młodo.
Dni głównej bohaterki, a zarazem narratorki Hazel Grace są policzone, gdyż ma raka płuc. Dziewczyna nie oszukuje samej siebie, nie liczy na cud, wie, że zostało jej niewiele czasu. Jednak gdy czarujący Augustus Waters pojawia się na spotkaniu grupy wsparcia, życie Hazel zaczyna się od nowa.

Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.

Nie wiem, czy jest taka książka, przy której czytaniu tak wiele razy płakałam i jednocześnie śmiałam się. Również cieszyłam się z samego faktu, że czytam tę powieść. Wszystkie momenty w utworze są poważne, chwytające za serce i otwierające szeroko oczy, jednak John Green napisał tę książkę w taki sposób, że nieraz zaśmiałam się głośno.


Hazel... Jej charakter był jak oddech świeżym powietrzem. Była prawdziwa i pokochałam ją za jej podejście do "uciekającego" życia. Dziewczyna nie oszukiwała samej siebie, nie była podła ani też w stanie głębokiej depresji. Hazel może nie była perfekcyjna, ale też nie siedziała bezczynie, patrząc na zegarek.

- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. 
- Może "okay" będzie naszym "zawsze".
    - Okay - zgodziłam się.

Augustus Waters to mój wymarzony chłopak. Zrobiły wrażenie na mnie jego dowcip, charyzma i oczywiście jego metafory.

-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.


Hazel i Augustus żyją literaturą i to pod jej wpływem wpadają na odważny pomysł, wokół którego toczy się powieść. W książce znajdziemy też elementy typowe dla każdego nastolatka - bunt, kłótnie z rodzicami czy prawdziwa przyjaźń.

To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina

Kompletnie zaangażowałam się w tę książkę. Nie tylko główni bohaterzy skradli moje serce, ale też Izaak, rodzice, Peter van Houten i nawet ten przeklęty zbiornik z tlenem - Philip. Autor dostrzegł wszystkie powtarzalne punkty z opowieści o dzieciach nieuleczalnie chorych. Bohaterowie sami śmieją się, że posiadają takie przywileje ("Bonusy rakowe") oraz "Ostatni Dobry Dzień".

Ta powieść jest piękna, zabawna i perfekcyjna w każdym calu. Po jej przeczytaniu człowiek uświadamia sobie, jak życie jest niesprawiedliwe. Niektórzy mają szansę żyć długo, założyć rodzinę, i spełnić swoje marzenia. Jednak  pozostają też ci, którym brakuje na to czasu. John Green ukazał, że nawet będąc chorym na nowotwór, można żyć normalnie, można zrealizować swoje najskrytsze pragnienia i przede wszystkim można znaleźć prawdziwą, odwzajemnioną miłość, do której każdy ma prawo. 


"Gwiazd naszych wina" John Green, Bukowy Las, 2013, s. 312